wtorek, 13 grudnia 2011

W pracy chaos, ale bez pośpiechu. Przyklejamy water jet do podłoża z aerolamu, wycinamy liście z aerolamu. Rysujemy formy  do przycięcia na kawałkach biancone. Nużące, godziny się wloką. Wszędzie fruwają okruszki aluminium i żywicy epoksydowej, które wbijają się w skórę i kłują. Od kleju do marmuru boli glowa. Centralna część panelu w dalszym ciągu nie zaakceptowana. Luca narysował nową wersję, ale nikomu się nie podoba. Przywieźli złoto, wciąż brakuje smalty. Vincenzo nie chce zaczynać dopóki nie zaakceptują całości. W piątek przyjeżdżają Luca i Filiberto. Wszystkie dziewczęta podkochują się w Fili, więc jestem ciekawa.
Dziś kolację gotowały Marivik i Lara, pracowniczki Vincenzo z Filipin: zielone szparagi zawinięte w wołowinę (dla mnie tylko szparagi), farfalle z tuńczykiem i serem cheddar (najpierw wszyscy myśleli, że to masło, potem była kłótnia, czy to mozarella, czy nie mozarella),  na deser macedonia z kukurydzą i rodzynkami ze śmietenką i mlekiem skondensowanym.  Wino w pakiecie.
Niektóre dialogi w pracy:
- ... Maty,  Maty. Opowiem ci historię. Ale chcę, żeby ją słyszały także Anna i Titi. W szkole miałem takiego kolegę, był strasznie głupi, ale wszystkie  na niego leciały. Tak głupi, że pytasz  siebie:  ale dlaczego ? Co one w nim widzą? Nazywałem go kurwiarzem. No i tak siedzimy sobie kiedyś w grupie i zastanawiamy się, czy nasza koleżanka koreanka jest dziewicą. A on na to że nie, bo słyszał, jak ona sika. Szerokim strumieniem, dużo. Dziewice tak nie sikają.
- No i?
- No i nic. to koniec.
- Mhm.
Wieczorami Giuse pije mleko, czasem poczytuje Paolo Coehlo. Wczoraj nie wypił swojego przydziału wina (!), z powodu księżyca. Powiedział, że nie widzi potrzeby picia, ponieważ już jest pijany.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz