Pojechałam z Baseemem na granicę do Emiratów Arabskich żeby odnowić mi wizę. 4 godziny w jedną stronę. Niby formalność, ale nie do końca. Bo Baseem nie ma wizy do Dubaju, więc będę musiała go wysadzić 20 km przed granicą i dalej pojechać sama. Samochodem, który teoretycznie jest wypożyczony, a praktycznie jest załatwiony na lewo...Samochodem, którego w związku z tym ja też nie mogę prowadzić, bo nie mam międzynarodowego prawa jazdy. Jak się potem okazało, także bez ubezpieczenia. Jakby mnie ktoś pytał, to mam powiedzieć, że to jazda próbna. Jazda próbna do okienka kontroli granicznej? Ale przecież nikt się nie będzie pytał. Mam nogi z waty. Do tego jeszcze nigdy nie prowadziłam samochodu sama, bez pasażerów, a oni o tym nie wiedzą (i nie chcę, żeby wiedzieli). Giuse zaoferował się, że pojedzie ze mną (on też nie wie...), ale Vince mu nie pozwolił. Uczynił go odpowiedzialnym za water jet. Giuse jako zadeklarowany lunatyk nie znosi Vincenzo, a jeszcze bardziej nie znosi, że dziewczyny, zwłaszcza Tiziana, mu się podlizują. Tiziana kocha BMW Vincenzo i jego szeroki gest. Specjalnie się z tym nie kryje, ale przy jej "warunkach" może sobie na to pozwolić.
Baseem zatankował do pełna, kupił nam lody na stacji benzynowej i wyruszyliśmy. Na wszystkich drogach w Omanie jest ograniczenie do 120/h i co kilometr stoi fotoradar. Samochody mają obowiązkowo wmontowany czujnik, który zaczyna pikać po przekroczeniu 120. Kiedy zaczęło pikać na początku nie wiedziałam, o co chodzi, lecz Baseem tylko palcem wskazał na licznik i wyjaśnił, że nie może się powstrzymać. Dla mnie w gruncie rzeczy nie ma problemu, powiedziałam więc tylko, że mam nadzieję, że wie, co robi. To jemu już wtedy całkiem puściły hamulce i już do samego końca nieprzerwanie pikał nam ten czujnik. Żeby go zagłuszyć Baseem włączył na cały regulator tunezyjski hip hop i tak żeśmy się bujali, że aż świszczało powietrze uderzające oszyby i co jakiś czas tylko Baseem łapał się za głowę, że znowu go wyłapał fotoradar. Mejbi...ol salary go for de penalty... wyznał mi w pewnym momencie, zafrasowany, ale i z szelmowskim uśmiechem.
Na marginesie: podczas odbierania papierów naszego samochodu przed podróżą wyszło na jaw, że dostaliśmy (Francesca) już jeden mandat. 10 riali za przekroczenie prędkości. Ponadto nasz jeep od tygodnia nie ma przedniej tablicy rejestracyjnej. Jak nas złapią, to mamy udawać zaskoczonych. Nie działają też wycieraczki i nie zamyka się okno. Ponadto tata Tiziany zabronił jej prowadzić (kwestia nielegalnego wypożyczania i międzynarodowego prawa jazdy), więc teraz wszyscy mają paranoję. Cóż, w tym momencie największą paranoję miałam ja, ponieważ tuż przed granicą Baseem wysiadł z samochodu i przesiadł się na siedzenie pasażera. Na szczęście (chyba...) powiedzał, że jednak pojedzie ze mną. Tylko ruchem ręki wciąż pokazywał mi, że jadę wolno... Więc i mnie zaczął w końcu pikać czujnik. Zaliczyłam pierwsze 130/h.
Na granicy poszło mniej więcej dobrze, zaliczyliśmy 3 punkty graniczne i nie wiem, co sobie powiedzieli Baseem i ci z okienka (a mówili dużo), ale mnie przepuścili i nie pytali o samochód. Nawet kiedy trzeba było otworzyć bagażnik, bo chcieli zobaczyć, co jest w środku, a ja zamiast tego otworzyłam maskę. Nie potrafili zlokalizować Polski. Poland. Boland? No. Nerwowe szukanie w tabelce ze spisem krajów. Zrobili mi skan oczu, dzięki Bogu (przypadkowo!) miałam wizę do Dubaju, bo kazali mi ją pokazać, wpłaciłam 20 riali i to był koniec przygody. Wypaliłam z Baseemem papierosa. Z tych nerwów. Na stacji kupiliśmy coś do jedzenia i przez resztę drogi kruszyliśmy chipsami po siedzeniach chevroleta, muzyka na ful. Uff.
Baseem zatankował do pełna, kupił nam lody na stacji benzynowej i wyruszyliśmy. Na wszystkich drogach w Omanie jest ograniczenie do 120/h i co kilometr stoi fotoradar. Samochody mają obowiązkowo wmontowany czujnik, który zaczyna pikać po przekroczeniu 120. Kiedy zaczęło pikać na początku nie wiedziałam, o co chodzi, lecz Baseem tylko palcem wskazał na licznik i wyjaśnił, że nie może się powstrzymać. Dla mnie w gruncie rzeczy nie ma problemu, powiedziałam więc tylko, że mam nadzieję, że wie, co robi. To jemu już wtedy całkiem puściły hamulce i już do samego końca nieprzerwanie pikał nam ten czujnik. Żeby go zagłuszyć Baseem włączył na cały regulator tunezyjski hip hop i tak żeśmy się bujali, że aż świszczało powietrze uderzające oszyby i co jakiś czas tylko Baseem łapał się za głowę, że znowu go wyłapał fotoradar. Mejbi...ol salary go for de penalty... wyznał mi w pewnym momencie, zafrasowany, ale i z szelmowskim uśmiechem.
Na marginesie: podczas odbierania papierów naszego samochodu przed podróżą wyszło na jaw, że dostaliśmy (Francesca) już jeden mandat. 10 riali za przekroczenie prędkości. Ponadto nasz jeep od tygodnia nie ma przedniej tablicy rejestracyjnej. Jak nas złapią, to mamy udawać zaskoczonych. Nie działają też wycieraczki i nie zamyka się okno. Ponadto tata Tiziany zabronił jej prowadzić (kwestia nielegalnego wypożyczania i międzynarodowego prawa jazdy), więc teraz wszyscy mają paranoję. Cóż, w tym momencie największą paranoję miałam ja, ponieważ tuż przed granicą Baseem wysiadł z samochodu i przesiadł się na siedzenie pasażera. Na szczęście (chyba...) powiedzał, że jednak pojedzie ze mną. Tylko ruchem ręki wciąż pokazywał mi, że jadę wolno... Więc i mnie zaczął w końcu pikać czujnik. Zaliczyłam pierwsze 130/h.
Na granicy poszło mniej więcej dobrze, zaliczyliśmy 3 punkty graniczne i nie wiem, co sobie powiedzieli Baseem i ci z okienka (a mówili dużo), ale mnie przepuścili i nie pytali o samochód. Nawet kiedy trzeba było otworzyć bagażnik, bo chcieli zobaczyć, co jest w środku, a ja zamiast tego otworzyłam maskę. Nie potrafili zlokalizować Polski. Poland. Boland? No. Nerwowe szukanie w tabelce ze spisem krajów. Zrobili mi skan oczu, dzięki Bogu (przypadkowo!) miałam wizę do Dubaju, bo kazali mi ją pokazać, wpłaciłam 20 riali i to był koniec przygody. Wypaliłam z Baseemem papierosa. Z tych nerwów. Na stacji kupiliśmy coś do jedzenia i przez resztę drogi kruszyliśmy chipsami po siedzeniach chevroleta, muzyka na ful. Uff.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz